od autora
Kilka dni temu dowiedziałem się, że zmarł na nowotwór mój były pacjent. Przerwał leczenie u mnie w zeszłym roku. Zanim do mnie trafił korzystał z zabiegów u innych bioenergoterapeutów w Warszawie i co pamiętam z jego opowiadań, to jeden z tych bioenergoterapeutów smarował go pod brodą czymś w rodzaju „szminki” i obiecywał cuda. Byłem zszokowany tymi terapiami tym bardziej, że ten od” szminki” miał tytuł mistrza bioenergoterapii a okazał się największym oszustem. Na stronach internetowych określa siebie jako najskuteczniejszego w Polsce uzdrowiciela a po kilku jego zabiegach znikają nowotwory. Ale kłamstwa!!!!!!!!!! To jest typowe świadectwo braku wiedzy o chorobach nowotworowych!!!!!!!!!!!!! Wracając do mojego pacjenta!!! leczył się on równolegle u znanego lekarza onkologa z tytułem profesora w Warszawie. Ale będąc u mnie na zabiegach zadawał wiele pytań na temat swojej choroby. Tłumaczyłem mu wszystko bardzo dokładnie. Ale mój pacjent zrobił się póżniej do mnie cyniczny i złośliwy. Zapytałem któregoś razu dlaczego tak reaguje? Odparł,że jak to się dzieje, że profesor onkologii tyle szczegółów mu nie powiedział, co ja i skąd ja to wiem? Odpowiedziałem, że widzę bardzo dokładnie co się dzieje w jego organiżmie i dzięki temu potrafię mu pomóc i mam większą wiedzę niż lekarz, który bez rezonansu i innych dodatkowych badań nie jest w stanie zdiagnozować żadnego pacjenta!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Widziałem, że to mu nie pasuje, bo jak się okazało, mój pacjent też posiadał tytuł profesora tylko w innej dziedzinie. Przerwał u mnie zabiegi i to był wielki błąd z jego strony. Widocznie nie mógł się pogodzić, że nie profesor go wyleczy. Gdyby tego nie zrobił pewnie by żył do dzisiaj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dobrze,że nie wszyscy tak postępują i dobrze, że są ludzie chorzy, którzy przede wszystkim zwracają uwagę na wiedzę, kompetencję i skuteczność osoby, która ich leczy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Comments are closed.